POSTPUNKOWE KINO Z NIEMIEC 1#: TORTURY I PIESZCZOTY - "3302- DER TAXI FILM"(1979)

 


Uderzająca po oczach biel dymiąca z reflektorów i pisk opon zakręcających po królestwie zastygłej betonowej magmy. Wcześniej oślepiony fetyszysta w kurtce ze skóry schyla się, by zanurzyć pędzel w smoliście ciemnej farbie. Pędzlem zapisuje tytuł filmu. To nie kinowizja hollywood, to nawet nie Warhol – to Zachodni Berlin. A w nim, wyjeżdzający z parkingu wehikuł monstrum. Przez piekło nocy prowadzi nas taxi. Tu kierowca nie gada, kierowca spełnia zachcianki. W drzwiach auta mijają się pancury i parki z zapędami BDSM. Ktoś wychodząc pluje w obiektyw, ktoś swoją miłość trzyma na smyczy. Ktoś przyciska do szyby blade piersi. Auto się rozpędza i mknie przez przestrzeń, jednoczy się z nią. Berlin – miasto. Taksówka – miasto. Berlin Zachodni – Berlin Wschodni. Jedno i to samo.

Tak by chcieli "Geniale Dilletanten" – odpowiednik postpunkowców z Zachodnich Niemiec, odpowiedzialnych w 1979 za całą ikonografię związaną z subkulturą - w tym za omawiany film. Tymczasem w samej nazwie kryje się już tu pewien haczyk. Dyletanci pragną przekonać, że popełniają faux pas wobec establishmentu, a przecież to ledwie łobuziarski pstryczek w nos dzieciaków z uczelni artystycznych. Idealistom mogło się wydawać, że chwilowy rozbłysk w ciemności nazywany "punkiem" coś zmienił, ale przecież zbyt dobrze wiemy jak mocno kulturę w Europie kształtują kręgi akademickie (ciekawie w tym porównaniu wypadają Stany Zjednoczone, które w podobnym czasie miały swoją scenę muzyki No Wave oraz No Wave Cinema naprawdę w dużej mierze tworzone przez amatorów). Punków w Berlinie Wschodnim goni Stasi, w Berlinie Zachodnim dogania ich David Bowie. W 1979 to już miasto z określoną renomą. Jeszcze przed przyjazdem Nicka Cave'a, ale już po Iggym Popie i wspomnianym wcześniej muzycznym kosmicie. Miasto zesquatowane, świńskie i uderzające głową w mur z zawrotną prędkością, często w pięknym stylu. Ten styl jest już odrobinę marką, o czym świadczą kreatywne fascynacje tuzów znajdujących w nim nową formę. Ta forma znajduje swoją reprezentację w bezimiennej masie niemieckiej młodzieży – w melodiach bogaci gwiazdorzy pragną kochać tak jak kocha owa młodzież, nienawidzić tak jak oni czy cierpieć. Kiedy wydaje się, że Kreuzberg to już nie Kreuzberg (w okolicznym SO36 balowały punkowe legendy), kiedy wydaje się, że Berlin był kiedyś "biedny, ale sexy" lecz teraz przestał – zapominamy przecież, że być może urok tego radykalizmu już dawno został obliczony. A z pewnością doceniony przez młodych z kręgów uniwersyteckich (Bowie między innymi), którym nieobce były idee Bauhausu czy mistrzowie filmowego eksprezjonizmu ( jedną z inspiracji twórcy berlińskiej trylogii był "Gabinet Dr. Caligari").

Nie inaczej jest z kinem postpunkowym, które faktycznie ma swoją osobną estetykę, ale nic nie jest tu tak chaotyczne czy nieprzemyślane jakby na to wskazywała okoliczna fama. Kino postpunkowe wyraża bieg życia i wyraża "fuck you". Tyle, że z wdzięcznością dla profesora z wydziału. Nie ma w tym zresztą nic złego, bowiem w przypadku omawianego tytułu, reżyserowi udaje się stworzyć film który wchodzi do krwioobiegu przez białka oczu. Jest to efektowne punkowe oszustwo osiągnięte dzięki swoim ograniczeniom - spranej taśmie super 8, epizodycznej strukturze pozwalającej zamknąć przekrój mieszkańców i uwiecznić żywe reakcje na nagrywanie w środku auta. Czy prawdziwe? Przecież to nieważne. Wszystko jest tu tej samej rangi rekwizytem – ludzie modelami, auto aparatem. Tym uwieczniejącym albo aparatem władzy (nawet jeśli nie dosięgającym bezpośrednio, to dosięgającym bliskich).

Nie będzie żadną niespodzianką, jeśli napiszę, że Christopher Doering – autor tego krótkiego metrażu - jest bardziej znany jako malarz, zaś "3302 Der Taxi Film" było początkiem jego eksperymentów filmowych, które zyskały jeszcze większy rozmach po utworzeniu w 1982 r. grupy Notorische Reflexe. Notorische... nie tylko nagrywali kolaże muzyczne, w których wykorzystywali sample nawiązujące do wydarzeń na scenie politycznej, ale też tworzyli performency oraz teledyski. Spośród twórczości Doeringa "3302.." wydaje mi się jednak najbardziej udane i zdyscyplinowane w traktowaniu filmu jako tekstury. Jest to zatem oszustwo zakończone sukcesem, wskazujące kierunek kursu jakim będzie poruszał się filmowy post punk – tj. podniesieniem ładunku emocjonalnego zawartego w brutalistycznej architekturze, wykorzystaniem jej nastrojowości głównie w celach ekspresjonistycznych/komercyjnych. Ponieważ, całe szczęście, nie jest żadnym poważnym manifestem kinowym – jedynie szuka w brzydocie wizualnego piękna, w myśli technicznej – potencjalnego futurystycznego mariażu maszyn/ budynków z człowiekiem. Nieprzypadkowa wydaje się też wspomniana para w relacji BDSM w kadrze, bo postpunkowców miasto tyleż więzi, co łechta. Kamera pisze tu własną, pozakadrową historię. Nigdy niewypowiedziane, ale pokazane "U nas jest szaro, ale my to mamy we krwi" to przecież esencja bagażu zależności wpisanych w postpunkową filozofię – emocjonalnych, kulturalnych i, co ciężko przyznać nawet po latach, również finansowych.

Comments