QUEER AWANGARDA 2#: CIAŁA NIEBIESKIE - "CATHEDRAL"(1971)

 



Wiem jak ugryźć klikiem, żeby został ślad, choć z SEO nie korzystam. Prawdę powiedziawszy, uważam je za rodzaj kradzieży spojrzenia, w której nie chciałbym uczestniczyć. Jednocześnie szukam słów na końcu gardła, licząc, że dotkną one właściwie. Czasami, odnoszę wrażenie, że dotykają i tak oto udaje mi się przebrnąć przez zwały i zmarszczki słowne, by wreszcie z słów się rozebrać.


Roboty nie ułatwia mi, że cała scena filmowa lat 70. bazuje po trosze na filmowym ugryzieniu przez klika. Jest dominacja Eurohorroru jako podwórka dla reżyserów z pogranicza – są b-klasowe próby autorskie Polańskiego, są gotycko erotyzujące potwory z głowy Waleriana Borowczyka i nawet czasem pornograficzne, komiksowe dzieła Rollina i Franco. Jeszcze mocniej, owe tendencje widać na celuloidowym ciele queeru z epoki – tam też eksperymenty są najczęściej ubrane w formę porno, bo kostium to wygodny i rozciągliwy. Jednocześnie romantyzm z reguły queer całkowicie omija. Są więc rozkosze za błyszczącą kotarą, ale krótkotrwałe. Mało by brakowało, a w zasadzie można by było powiedzieć, że seks w kinie gejowskim lat 70., jako oznaka miłości, nie istniał. Chęć przeciwstawienia się temu poglądowi, jest na szczęście wyczuwalna, w ledwie odkrytym, krótkim metrażu z początku lat 70., łączącym ziarniste przebłyski z wnętrza paryskiego kościoła Sainte Chapple z kadrami przeniesionymi niemal z ułożonego z ptasich piór, sypialnianego ołtarza.


Chase nazywa to przestrzenie imionami dwojga kochanków, którzy stale siebie obdarowują afektami. Jest też trzeci – niejako boski łącznik pomiędzy psyche a physis. Tyleż mistyczny, co przewrotnie przekraczający „normy” pomiędzy sacrum a profanum. Reżyser „posłańca” nie obdarza mniejszą uwagą – uczestniczy on w równym stopniu w procesie łączenia, co przekraczania granicy pomiędzy fizycznym a metafizycznym. W tej „Katedrze” ciała są niebieskie, a ich ekstaza – prawdziwie niebiańska.
Fraktalne witraże migają w bezczasie, ścięgna, jak całuny odbijają twarze. Kolumny z żeber zrastają się ze sobą, tak że nie są już do rozpoznania, które, kogo. Jedno jest pewno – weszliśmy w dusze. Kamera często góruje astralnie nad łóżkiem, by wskazać ukryte miejsce spotkania. Z oczu się już, jednak rozebraliśmy, to i z słów by wypadało. Pozostaje ufać, że dłonie i ciemność zaprowadzą nas, gdzie wszelkie „ja” jest zbędne.

Comments